„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”

SLOWACKI-RAJ-1

Rumunia i kraje bałkańskie w sierpniu… prawie rodzinną podróżą marzeń… – dzień 1 i 2

Dystans ponad 5200 km, przejazd przez 10 państw: Słowacja, Węgry, Rumunia, Serbia, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Słowenia, Austria, Czechy. Czas trwania 18-30.08.2017. Runda przez piękne Bałkany, obowiązkowe, niemal kultowe już w świecie motomaniaków odcinki  tras – Transfogarskiej i Transalpiny w Rumunii oraz jakże urokliwa Zabljak-Pluzine czyli droga przez Durmitor w Czarnogórze.

Prolog

Nie pamiętem dokładnie szczegółów, ale bardzo wczesną wiosną Robson, z którym spotkałem się na placu szkoleniowym trenując z moimi psami, rzucił bezwiednie hasło o letniej wyprawie motocyklowej „jakiejś grupki znajomych” z Torunia do Rumunii… Miałem w planie ogólnie ten kierunek, zamierzając opracować szczegóły i poprowadzić kilka moto, a tu taki zbieg okoliczności… Nie mogłem nie skorzystać.

Długo dopominałem się o pośrednictwo w kontakcie z organizatorami, aż wreszcie udało się – Robson nadał kontakty do… (nie uwierzycie) – swoich szwagrów, Tomka i Marcina . Dlaczego tak długo i tak ciężko je zdobywał, tego nie wiem, ale w końcu się udało i to jest najważniejsze. Chłopaki w gronie rodzinnym ze swoimi połowicami zaplanowali podróż życia przez 10 państw i na jakieś 12 dni, a ja po prostu pasowałem idealnie do tego rodzinnego zespołu .

MAPA-TRASA-RUMUNIA-BALKANY-8-2017Sierpień… kierunek na ten okres dość ciężki, muszę przyznać… Danka nie może mi towarzyszyć. Hmmm, jadę sam. Trochę to nie w moim stylu… singiel między duetami… ale pierwszy kontakt z chłopakami okazał się tak sympatyczny, że postanowiłem dołączyć z opcją awaryjnego odejścia w drodze, gdyby na łączach coś nie grało.

Dostaje od Tomka plan sporządzony opisowo na długo przed datą, więc w wolnych chwilach siadam i przeklepuję założenia celów do mapy w google. Tak będzie wygodniej moderować, a i przy okazji na coś się przydam. Terminy ustalone, spotykamy się jeszcze poznawczo na kilka tygodni przed wyjazdem, na luzie i przy kawie. Wszystko, wszystkim pasuje. Ruszamy planowo – 18-go sierpnia, wcześnie rano spod domu w Toruniu, w silnym składzie Kawasaki ZZR1400 (pełna obsada), BMW R1200 GS (pełna obsada) i Honda Goldwing 1800 z wolnym siedzeniem pasażera. Zaczynamy „prawie rodzinną podróż marzeń”…

 

Dzień 1…

Mimo, że doklejam się do wyjazdu i miejsce właściwe byłoby w ogonie, to pewnie z racji postawy budzącej respekt (mojej i motocykla łącznie) 😉, przyjmuję z honorami powierzoną mi kolektywnie funkcję lidera prowadzącego. Na stacji Shell w Toruniu, przy okazji pierwszego zalania i jak przystało na lidera zwołuję ekipę i szybko ustalam zasady jazdy w „mojej” grupie. Idzie gładko – nikt nie protestuje,  ja mam przygotowane też punkty trasy w nawigacji, więc nie tracimy czasu.

W drodze

Wjeźdżamy krótko po starcie na A1, więc nawet nie ma czasu i sposobności zgrać ciasną jazdę. Na austostradzie rozkręcam stopniowo do 150km/h, momentami i na krótko przy wybieraniu „troszkę” wyżej. Biorę pod uwagę, że dziewczyny pewnie nie jeżdżą często, a to oznacza konieczność oswojenia się z prędkością.

Pierwszy postój na stacji paliw przy McDonald w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego.

MOTOCYKLE-W-DRODZE-BALKANYJazda idzie gładko, choć pierwszy incydent za nami… i jest albo złą wróżbą, albo zapowiedzią fantastycznej przygody z niespodziankami – Marcin gubi na autostradzie przypiętą do uchwytu na kasku kamerę Ghost 4K. Jak sam twierdzi – „dał ciała” kupując niewiadomego pochodzenia taśmę dwustronną, którą przykleił uchwyt do kasku. Strata wielka, a przy tym samopoczucie właściciela zmiażdżone na jakiś czas dość skutecznie.

Pocieszamy chłopaka, jak się daje, używając standardowych argumentów typu „zdarza się”, „to tylko kamerka i jeszcze bez nagrań”, „straty muszą być”, „pieniądze to nie wszystko”, „kupimy po drodze, to nie problem”… itd., ale to wszystko słabe nieco i nie wywiera wrażenia na Marcinie. Każdy chyba facet doskonale wie, że łatwiej pogodzić się z wielodniowym fochem żony niż z utratą ulubionego gadżetu 😂.

Po zatankowaniu – kawka i śniadanie. Sympatycznie spędzony czas… ruszamy dalej.

Wkrótce na odcinku za Częstochową mamy szanse popracować nad kordynacją i zaufaniem w zwartej grupie. Nie jest źle, ale mamy kilka rzeczy do zrobienia i dopracowania… chłopacy odrywają się w ciasnych wybieraniach, choć jest miejsce. To pewnie wynik ich braku zaufania do mnie, albo wynik mocno ściskanych (udami pasażerek) boków, co rzeczywiście bywa bolesne i skutecznie hamuje.

Kolejny krótki postój na tankowanie w trasie gdzieś pomiędzy Katowicami i Krakowem, nawet nie pamiętam dokładnie i ostatni tuż przed granicą, w jednej z drewnianych oberży, jakich sporo mijamy. Nieszczególnie mnie ujęła smakiem, może dlatego nie przywiązuję wagi do zapamiętania miejsca.

Późnym popołudniem docieramy na Camping Podlesok w Parku Narodowym Słowacki Raj .

Park Narodowy Słowacki Raj i Kemping Podlesok

Słowacki Raj (Slovenský raj) to jedno z najbardziej urokliwych, a być może najpiękniejsze miejsce u naszych południowych sąsiadów. Położony we wschodniej części kraju, krasowy płaskowyż zajmuje powierzchnię blisko 200 km2, na terenie którego znajdują się kręte wąwozy, wodospady, wychodnie i okna skalne oraz wiele innych malowniczych form utworzonych głównie przez erozyjną działalność wody.

MAPA-KAMPING-PODLESOK-SLOWACJAW północnej części Parku, w okolicach miejscowości Hrabusice znajduje się kemping Podlesok, miejsce naszego pierwszego noclegu na trasie.

Założenia Tomka (głównego planisty trasy) wykluczają wcześniejsze rezerwacje i zgodnie z nimi improwizujemy, choć rekomendowane miejsca noclegowe zostały zaznaczone.

CAMPING-PODLESOK-SLOWACKI-RAJ

Podjeżdżamy więc, przypuszczamy szturm na recepcję gotowi na rozkładanie namiotów, a tam okazuje się, że domek 5-osobowy będzie tańszy niż pole namiotowe.

 

Domki w stylu i na podobieństwo naszej „Brdy”.

KEMPING-PODLESOK-DOMEK-1

 

Na pierwszym poziomie łoże małżeńskie i łazienka, na poddaszu – 3 łóżka. Trochę mam ochotę wrócić na recepcję i wykupić miejsce pod namiot, ale rodzinka jest tak mega towarzyska, że nie mogę zrobić im zawodu i zostawić bez mojego towarzystwa. Postaram się nie chrapać…

Stawiamy moto przy domku, rozpakowujemy, rozdzielamy miejsca. Idzie sprawnie i bez najmniejszych problemów.

 

KEMPING-PODLESOK-MOTOCYKLE  KEMPING-PODLESOK-DOMEK-MOTO

KEMPING-PODLESOK-PRZED-DOMKIEMPo kąpielach siadamy przy drewnianej ławie i każdy coś tam dłubie, jak nie na Facebook’u, messangerze to w nawigacji. Marcin i dziewczyny zbierają się w drogę do Parku. Ja z Tomkiem wozimy na sobie sporo kilogramów i pewnie z tego zasadniczego powodu zostajemy sączyć piwo.

 

   

SLOWACKI-RAJ-5Marcin z dziewczynami wracają wieczorem. Są cali w skowronkach po tym, co zobaczyli w parku. Choć sam nie poszedłem to przegląd fotografii i filmików z tamtego miejsca pozwala z całą odpowiedzialnością rekomendować do obowiązkowego zaliczenia.

Szkoda, że rano wyruszamy dość wcześnie. Oznaczam sobie to miejsce na mojej mapie w zakładce „Zobaczyć”. Pewnie jeszcze nie raz tędy przejadę, wówczas nie odpuszczę.

SLOWACKI-RAJ-3Idziemy spać grubo po 22:00. Ciemno już. To nasz pierwszy, wspólny wieczór i okazja do bliższego poznania. Towarzystwo bardzo sympatyczne, czuję się prawie, jak w rodzinie.

SLOWACKI-RAJ-4   SLOWACKI-RAJ-2

Poranna niespodzianka

Budzę się rano, całkiem wyspany. Słyszę już na dole spore ruchy. Schodzę i coś jest nie tak… widać to po minach Izy i Tomka… za chwilę wypływa problem – Tomek w nocy złapał potrzebę sprawdzenia dokumentów i niemal doznał udaru…. nie zabrał z domu dowodu rejestracyjnego moto. 😂

Czegoś takiego z historii nie pamiętam, zamurowało mnie i nie bardzo wiedziałem, czy zrobić z tego tragedię czy komedię. W pierwszej fazie powiało tragedią, później robimy z tego jakoś komedię. Przy kawie analizujemy sytuację i przeprowadzamy konkurs pomysłów… przebija się ten z dalszą jazdą bez dokumentów, nadaniem ich z Polski do wskazanego miejsca w Rumunii i odebraniem w locie. Jakieś ryzyko Tomek ponosi, ale dzięki temu nie ma to większego wpływu na opracowany plan podróży.

Zbieramy obozowisko i ruszamy dalej, szczęśliwi z wypracowania rozwiązania.

Dzień 2…

MAPA-TRASA-RUMUNIA-DZIEN-2Do przejechania mamy jakieś 680 km, co oznacza z postojami na luzie 10-11 godzin. Przed nami 3 postoje tankowania i połączony, lub oddzielny postój na obiad. Po wczorajszym podobnym dystansie zastanawiam się, kiedy dla pasażerki przyjdzie kryzys, bo że przyjdzie to nie mam wątpliwości. Na razie uśmiechnięte dzielnie utrzymują, że jazda jest prawdziwą przyjemnością i nie odczuwają uciążliwości. Nie mogą nawet się doczekać prawdziwego biwakowania w namiotach i na dzisiaj noc taki właśnie plan. No to ruszamy wcześnie przed 8:00, śniadanie po drodze na pierwszej stacji paliw. Dalej zobaczymy.

W-DRODZE-DO-RUMUNII-JEDZENIENa obiad zatrzymujemy gdzieś pomiędzy miejscowością Uileacu de Criș, a miejscowością Aleșd. Jest już po godzinie piętnastej, a do zaznaczonej na mapie „noclegowni” w Sighisoara mamy jeszcze niezły kawałek. Tomek nieco przesadził z dystansami.

Mnie już doświadczenie nauczyło, że turystyka to nie rajd, przelot 600-800km w zależności od warunków zewnętrznych może być wysiłkiem również dla kierowcy, a pasażer zacznie odczuwać skutki hardcore najpóźniej drugiego dnia, po trzecim-czwartym może stwierdzić, że więcej nie pojedzie. Najlepsze są dystanse 400-600 km dziennie i nie więcej.  Tomek będzie musiał wyciągnąć wnioski na przyszłość i nieco skracać przejazdy dla kilkudniowych wypraw.

Mamy dzisiaj trudny cel (widać po czasie), musimy jednak coś zjeść i dłuższą chwilę rozprostować nogi.W-DRODZE-DO-RUMUNII-JEDZENIE-TALERZ W trakcie oczekiwania za posiłkami (niestety ubolewam – nie znalazłem w karcie niczego regionalnego, a frytki i devolay standardem międzynarodowym) oceniamy, że małe szanse dojechać dzisiaj o rozsądnej godzinie do zaznaczonego na trasie Campingu Vila Franka w Sighișoara, dlatego szukam w nawigacji innego miejsca. Po krótkim szperaniu zaznaczam położony na trasie nieco bliżej Camping Eldorado w miejscowości Gilău (na wysokości Kluż-Napoka). Tam prawdopodobnie zakończymy dzisiejszą trasę, chcąc mieć czas na spokojne rozbicie obozowiska z namiotami włącznie.

Camping Eldorado, Gilău

RUMUNIA-CAMPING-ELDORADO-ROZBIJANIETo w zasadzie adres, pod którym znaleźć go można w mapach google. Jest nawet strona internetowa campingeldorado.com.

To dość spore miejsce z domkami, szaletami, miejscem na namioty. Podjeżdżamy w najdalszy kąt pola namiotowego, parkując pod drzewami i przy płocie. Fajne miejsce na biwak. Wszyscy bardzo podekscytowani rozbijaniem namiotów, które o dziwo idzie nam bardzo sprawnie. Dziewczyny w tym czasie ruszyły na rozpoznanie, taszcząc w powrocie skrzynkę zimnego piwa.

RUMUNIA-KEMPING-ELDORADO-ROZBITE-NAMIOTY  RUMUNIA-KEMPING-ELDORADO-ROZBITE-NAMIOTY

Rozbite obozowisko, miła atmosfera, żartujemy i tak spędzamy wieczorny czas.  Tuż przed zachodem słońca miła niespodzianka – dołącza do nas parka z Polski, która przyjechała do Rumunii pojeździć po bezdrożach i rozbiła swój namiot gdzieś dalej. Sprowadzona przez dziewczyny jeszcze bardziej umila nasz czas.

PALNIK-GRZANIE-WODYWspólnie robimy deskę zagryzek z tego, co każdy ma, gotujemy turystyczną kawę, dopijamy kilka butelek piwa. Idziemy spać dość późno, nie pamiętam, ale z pewnością było już ciemno.

 

 

 

 

Drugi dzień drogi uznanej za dojazdową do głównego celu za nami, jutro zaczynamy zwiedzać i smakować Rumunię….

 

 

2 thoughts on "Rumunia i kraje bałkańskie w sierpniu… prawie rodzinną podróżą marzeń… – dzień 1 i 2"

  1. Tomek pisze:

    No pięknie się zapowiada – czekam na opis dalszych dni :).
    pzdr
    P.S. A jednak potrafisz pisać ……. zapamiętam na przyszłośc:p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Strona używa plików cookies w celu łatwiejszego funkcjonowania. Przebywając na stronie wyrażasz zgodę na ich używanie.