„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”

LATARNIA-MORSKA-KOLOBRZEG

PODĄŻAJ W KIERUNKU ŚWIATŁA, czyli motocyklem po wybrzeżu Bałtyku…

autor felietonu: Tomasz ŚpiewakTOMASZ-SPIEWAK-1

Wyobraźcie sobie taką oto sytuację: wody okalające Finisterrę w hiszpańskiej Galicji przemierza cudo nowoczesnej techniki wojennej, najnowszy lotniskowiec uderzeniowy US Navy, okręt klasy Nimitz – USS George H.W. Bush.

Ciemno jak na końcu przewodu pokarmowego u Afroamerykanina, potężne szkwały powodują, że widoczność wynosi praktycznie zero, wiec

nawigacja odbywa się tylko na podstawie wskazań radaru. W pewnym momencie na kanale alarmowym toczy się rozmowa następującej treści:

– Tu A-853, prosimy zmieńcie kurs o 15 stopni na południe by uniknąć kolizji. Płyniecie wprost na nas. Odległość 25 mil.

– Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na północ

– Odmowa. Powtarzam. Zmieńcie swój kurs o 15 stopni na południe

– Tu mówi kapitan jednostki pływającej floty Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nalegam abyście zmienili swój kurs o 15 stopni na północ, by uniknąć kolizji

– Nie uważamy tego ani za słuszne, ani za możliwe do wykonania. Sugerujemy wam zmianę kursu o 15 stopni na południe w celu uniknięcia zderzenia z nami

LOTNISKOWIEC-NA-MORZU

– Tu mówi kapitan Dick J. Howard dowodzący lotniskowcem USS Georg H.W.Bush marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, największym okrętem floty amerykańskiej. Eskortują nas 2 krążowniki rakietowe, 4 niszczyciele, 2 fregaty, 2 okręty podwodne. NIE SUGERUJĘ …. JA ROZKAZUJĘ zmienić wam kurs o 15 stopni na północ. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni podjąć działania konieczne by zapewnić bezpieczeństwo temu okrętowi jak i całej grupie. Żądam natychmiastowego posłuszeństwa i usunięcia się z drogi.

LATARNIA-MORSKA-Z-OKRETEM– Tu mówi Juan Manuel del Nervo Sol. Jest nas dwóch. Eskortuje nas pies, jest też z nami nasze jedzenie, dwa piwa i kanarek, który teraz śpi. Nie udajemy się w żadnym kierunku i mówimy do was za stałego lądu, z latarni morskiej A-853 Finisterra z wybrzeża Galicji. Nie mamy gównianego pojęcia, które miejsce zajmujemy w rankingu hiszpańskich latarni. Możecie podjąć wszelkie słuszne działania, na jakie tylko przyjdzie wam ochota by zapewnić bezpieczeństwo waszemu okrętowi, który za chwilę rozbije się o skały. Dlatego ponownie nalegamy, sugerujemy wam, iż działaniem najlepszym, najbardziej słusznym i najbardziej godnym polecenia będzie zmiana kursu o 15 stopni na południe by uniknąć zderzenia z nami.

Ta rozmowa mogła wydarzyć się naprawdę, ale poza utarciem nosa nadętym „strażnikom światowego pokoju” pokazuje problem, z którym na dobrą sprawę nadal nie możemy sobie poradzić jako gatunek w 100%.

FILOZOFIA NAPĘDU RĘCZNEGO, NIE BARDZO DOSKONAŁEGO

Od zarania dziejów gdy tylko ludzi zaczęli poznawać morza i oceany stanęli przed nie lada problemem. Eksploracja i przemieszczanie się po tych kałużach w wersji XXXXL możliwa była tylko na wierzchu jednostek unoszących się na wodzie (a ponieważ wierzch kojarzył się z grzbietem końskim, dlatego w imię odmienności i rozwoju języka postanowiono nazwać „te wierzchy” pokładami), a to nastręczało sporo problemów. Po pierwsze napęd – jak sprawić by kawał drewna zaczął się przemieszczać w tempie, który zagwarantuje nam dopłynięcie do celu przed osiągnięciem wieku emerytalnego?GRAFIKA-LODZ-GALERNICZA

Poradzono sobie zaprzęgając do pracy absolwentów wydziałów turystyki ówczesnych uczelni, którym gwarantowano wikt, opierunek i możliwość zwiedzenia świata tylko i aż za ich pracę pod pokładem (o tym że praca była fizyczna i cechował ją wysoki odsetek zgonów dyplomatycznie przemilczano). Takie podejście spowodowało, że ten kierunek kształcenia szybko przestał być popularny, a jego ponowny rozkwit możliwy był dopiero po wynalezieniu silnika spalinowego.

WIATR W PRANIE, MIĘŚNIE W RUCH – HYBRYDY POCZĄTKI

Szukano zatem alternatywy….no i w końcu znaleziono, ale tutaj pomógł jak zwykle przypadek. Paru podróżników postanowiło przeprać swoje odzienie wierzchnie i wysuszyć je na pokładzie. Rozwiesili zatem swoje szmatki na wszystkich wystających w górę elementach wyposażenia statku (bo tak z czasem zaczęto nazywać kawałki drewna na których się przemieszczano) i……i nagle cała wycieczka dostała przyspieszenia pod silnym podmuchem wiatru. Absolwenci turystyki zatrudnieni pod pokładem zauważyli, że (pomimo tego iż się regularnie obcyndalają) balia nabiera wigoru i sunie do przodu jak przysłowiowy „Kowalski” po kolejną flaszkę do monopolowego. Radość ich była przeogromna, ale jej oznaki szybko zostały stłumione poprzez niejakiego Chłostka z Bicza, który w mig pojął perspektywy jakie się przed nim otwierają – wszak był brygadzistą całego zespołu napędowego. Otóż Chłostek dostrzegł wielkie możliwości połączenia siły wiatru i napędu ręcznego w celu wykorzystania go przy podróżowaniu przez morza i oceany naszego globu. Tak oto zadebiutował napęd hybrydowy, chociaż samą nazwę wymyślono parę tysięcy lat później.

DUŻE MAJTKI NA SUSZARCE, CZYLI ŻAGIEL NA MASZT

Niestety, pomimo początkowych sukcesów trzeba było szukać nowych rozwiązań, ponieważ statki stawały się coraz większe i zapotrzebowanie na moc dostarczoną również rosło, a absolwentów turystyki nie przybywało w tempie proporcjonalnym do potrzeb, a wręcz ubywało. Wystąpiło znane z gospodarki socjalistycznej (o której nie miano wówczas pojęcia) zjawisko niezrównoważenia popytu względem podaży, czyli niedobory na rynku, które są podstawową cechą charakteryzującą właśnie ten rodzaj gospodarki. Doszliśmy zatem do odkrywczego stwierdzenia – to nie Lenin i Marks byli twórcami socjalizmu, tylko podróżnicy morscy. Ale ja znowu nie o tym, o czym chciałem pisać. Skoro potrzeba matką wynalazków, to trzeba było wynaleźć alternatywny napęd. Wynaleziono, a jakże, a w sumie tylko na drodze unowocześnienia idei suszenia galotów na rejach. Postanowiono uszyć większe majtki, które będą zapewniały wystarczający cug aby statek mógł płynąć i nazwać je żaglami. To one od teraz stanowiły napęd dla statków i zapewniały możliwość odbywania podróży z zawrotną prędkością kilku, a w porywach to nawet kilkunastu węzłów. Podróże teraz stawały się spokojniejsze i przyjemniejsze, jak również o wiele cichsze, gdyż spod pokładu nie dochodziły żadne jęki „napędu” i odgłosy bicza, co w pełni odpowiadało dyrektywą europejskim w dziedzinie emisji hałasu.

BOCIANIE GNIAZDO EUFORII KOLEBKA

BOCIANIE-GNIAZDO-ZAGLOWIECNie zmieniało to jednak faktu, że sama podróż ciągnęła się niemiłosiernie długo co doprowadzało ludzi do pasji i najnormalniej w świecie kreowało potrzebę natychmiastowego zejścia na suchy ląd. Dlatego każdego skrawka ziemi wypatrywano całymi tygodniami z najwyżej położonego punktu na całym statku, a okrzyk informujący o jej dostrzeżeniu elektryzował (chociaż nie znano jeszcze pojęcia elektryczności – spójrzcie ile to nowych rzeczy wynaleźli Ci podróżujący) całą załogę i wszystkich pasażerów. Gawiedź wylegała na pokład i wpatrywała się całymi godzinami w powoli rosnący punkt, nabierający coraz bardziej wyglądu linii brzegowej. Im bliżej było do upragnionego lądu, tym szybciej chciano się tam znaleźć i cała uwaga skupiona był właśnie na nim. W tej narastającej euforii bardzo często, pośród okrzyków wiwatu i triumfu dochodziło do nieoczekiwanej sytuacji, a mianowicie statek stawał w miejscu jakby mu kto ręczny zaciągnął a ludzie kładli się pokotem na pokładzie, a część nawet poza nim. Okazywało się, że albo w pobliżu upragnionego brzegu znajdowało się „niższe piętro” albo nawet piwnica, czyli skały i rafy niewidoczne z powierzchni, albo ktoś przeoczył moment dobicia do brzegu gdy taka sytuacja miała miejsce w nocy lub przy złej pogodzie.

LATARNIANE PANACEUM NA ROZTARGNIENIE STERNIKA

Trzeba było coś temu zaradzić, bo kolizje następowały coraz częściej a PZU wówczas jeszcze nie istniało, więc straty materialne mogły doprowadzić do bankructwa niejednego właściciela statku, o zmniejszającym się pogłowiu podróżujących ubywających na skutek utonięcia nie wspomnę. Myślano, myślano i wymyślono. Zaczęto na brzegu rozpalać ogień, który miał pomóc w nawigowaniu po morzach i oceanach w pobliżu lądów wszelakich, a z czasem te ogniska umieszczano na podwyższeniach, aby były widoczne z większej odległości. Tak narodziła się latarnia morska – przedmiot mojego zainteresowania. Z czasem zastąpiono oczywiście ognisko światłem elektrycznym, wprowadzono radiolatarnie wysyłające sygnały radiowe, latarnie podczas mgły zaczęły emitować sygnały dźwiękowe. Nieważne jak, byleby tylko poinformować jednostki pływające o zbliżaniu się do lądu. Z reguły są one umieszczone w bezpośredniej bliskości wody, więc zbliżanie się do nich czasami może skończyć się w sposób nieprzyjemny również dla nas – motocyklistów. No chyba że ktoś chce umyć moto to proszę bardzo – ja nie wnikam, niech wali na szagę w kierunku światła.

SZLAKIEM RODZIMYCH LATARNI BAŁTYCKICH

Czemu piszę o latarniach? Ich historia ma już kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt wieków. Dlatego ich rozmiary, kształty i architektura jest bardzo zróżnicowana, nawet jeżeli umiejscowione są na wybrzeżu jednego tylko państwa. W Polsce jest ich 17 (mowa o latarniach morskich) i są rozsiane wzdłuż całego wybrzeża Morza Bałtyckiego. Praktycznie każda jest inna do tego stopnia, że nawet snop światła emitowany przez każdą z nich jest też inny i dla wprawnego oka rozpoznawalny. Dlatego uważam, że warto zwiedzić te miejsca, a Ci którzy zdecydują się na wejście na górę zagwarantują sobie naprawdę fajne widoki i doznania. Można je wszystkie „odhaczyć” za jednym objazdem naszego wybrzeża, albo przy okazji jakiś bardziej ambitnych turów jako jeden z punktów. Myślę jednak, że są one naprawdę godnymi uwagi miejscami. A czy nadal są potrzebne – myślę, że tak, skoro raz na kilka lat słyszymy o jakimś bardziej spektakularnym wejściu na rafę lub mieliznę statku, którego kapitan nie zauważył brzegu, albo najnormalniej w świecie przykozaczył  (patrz Costa Concordia). Zatem najważniejsze żeby nie dopłynąć i nie dojechać do tego źródła światła, tylko się do niego zbliżyć, a później już tylko podziwiać.

Pozdrawiam

Tomasz Śpiewak

Wykaz latarni morskich polskiego wybrzeża:

ŚwinoujściuKikut k/Wisełki, Niechorzu, Kołobrzegu, Gąskach, Darłowie, Jarosławcu, Ustce, Czołpinie, Stilo, Rozewiu, Jastarni, na Helu, w SopocieGdańsku Porcie Północnym i Nowym Porcie oraz w Krynicy Morskiej

Lokalizacja latarni morskich

LATARNIE-MORSKIE-WYBRZEZE-BALTYCKIE

 

2 thoughts on "PODĄŻAJ W KIERUNKU ŚWIATŁA, czyli motocyklem po wybrzeżu Bałtyku…"

  1. Elena pisze:

    Jak już się wybiera ktoś w taką trasę to polecam zaopatrzyć się w paszport miłośnika latarń morskich ” Bliza”. Dzięki niemu odwiedzając latarnie polskiego wybrzeża zbiera się pieczątki na osobnych stronach paszportu a po uzyskaniu już 5 dowolnych latarń morskich w Polsce uzyskuje się odznakę brązową. Srebrną za za pozostałe 10 udostępnione do zwiedzania. Złotą natomiast za 3 latarnie zagraniczne. Posiadając srebrną odznakę jest się uprawnionym do bezpłatnego wstępu w sezonie turystycznym do latarń w Krynicy Morskiej, Helu, Rozewie i Stilo. Zdobywca zlotej odznaki dodatkowo uprawniony jest do bezplatnego wstępuna wystawy zorganizowane przez Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku . Uprawnienia te przyznawane są bezterminowo. Paszport można dostać w ostatnich wymienionych powyżej i na stronie http://www.tpnmm.pl

    Sama posiadam srebrną odznakę i czaję się na zagraniczne latarnie a podroz wybrzeżem, zwiedzanie latarni to świetna przgoda, do tego zbieranie pieczątek niezłą zabawą

    1. Dziękujemy Elena.
      Świetna sprawa, niezła zabawa i bardzo cenna podpowiedź.
      Pozdrawioamy Ciebie gorąco.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Strona używa plików cookies w celu łatwiejszego funkcjonowania. Przebywając na stronie wyrażasz zgodę na ich używanie.