To był mój pierwszy tak intensywny sezon motocyklowy – ponad 40 tys. (> 40.000) kilometrów przebiegu na dwóch kołach w niespełna 7 miesięcy, nieco ponad 120 nieznanym mi wcześniej osób poprowadzonych w małych grupach najpiękniejszymi trasami motocyklowymi Europy. Dużo wrażeń, moc tych pozytywnych, ale i szczypta negatywnych, bilans jak w życiu – sporo sukcesów i kilka porażek.
A co najważniejsze – starszy, mądrzejszy, bogatszy (w doświadczenia jedynie – nie kombinować w stronę zasobności materialnej, bo w tym „biznesie” raczej startujący dorobkiewicze nie znajdą szans na dom, samochód i złoty zegarek).
Turystykę motocyklową uprawiam już od 10 lat, z systematycznie rosnącą intensywnością, co w przełożeniu na język mniej skomplikowany oznacza: z roku na rok więcej kilometrów i więcej ciekawych miejsc. Zaczynałem od 3 tys. km w pierwszym sezonie, zjeżdżając wspólnie z żoną trasy wokół komina i ciut dalej, dochodząc przez kolejne 3-4 lata do średnio 25 tys. km w sezonie i w czasie tylko wolnym od zawodowej pracy. Zważywszy, że 25 tys. km w sezonie motocyklem to 3 wyjazdy w roku po Europie i trochę wokół komina nie stanowi to jakiegoś nadzwyczajnego osiągnięcia. Rok poprzedzający obecny to nieco ponad 35 tys. km w siodle i już cyfra całkiem nieprzeciętna.
Ten rok był jednak zupełnie inny…
Albania w długi weekend majowy
Sezon rozpocząłem nieco wcześniej, jeszcze w początkach kwietnia, korzystając z dobrej pogody i „wjeżdżając” się na krótkich trasach lokalnie. Albania była pierwszym, zaplanowanym motocyklowym wyjazdem turystycznym sezonu, który prowadziłem jako pilot i organizator. Spory stres przed i w trakcie spowodowany głównie świadomością odpowiedzialności, jaka na mnie (zarówno ustawowo, jak mentalnie) spoczęła. Albania, jako tzw. destynacja (miejsce docelowe) nie należy również do łatwych w przeprowadzeniu… Ale o tym może w innym wpisie prywatnie-służbowych zwierzeń.
Ważne, że mimo przygód i awarii motocykla jednego z uczestników w bardzo trudnym terenie i warunkach pogodowych (tą przygodę z całą pewnością kiedyś opiszę, @Sławek był naprawdę dzielny), udało się szczęśliwie i pozytywnie przeprowadzić całą imprezę. Nieco ponad 5300 km dróg różnej jakości, 13 osób, 12 dni w trasie i wspaniałe przeżycia. Wróciłem zmęczony i szczęśliwy, że kolejny wyjazd poprowadzi Michał.
Archipelag Wysp Jońskich w maju
Kilka dni po moim powrocie z Albanii wystartowała grupa do Grecji, gdzie celem był objazd trzech najpiękniejszych wysp na Archipelagu Eptanissa – Zakyntos, Kefalonia i Lefkada. W drodze oczywiście kilka punktów turystycznych w Serbii, Macedonii i lądowej części Grecji.
Grupę prowadziła nasza „teamowa” koleżanka i zawodowa pilotka @Monika, a wspierał @Michał. Impreza bardzo udana, trasa blisko 6000 km, nie licząc kilku przepraw promowych, 11 osób, 12 dni w podróży. Dystans nie zasilił mojego konta przebiegu tego sezonu, z czego jestem niezmiernie zadowolony.
Osobliwości Sudetów i Karpat w maju
Od zachodu do wschodu, tj. od Budziszyna do Soliny, po obydwu stronach granicy. Przygotowałem, z terminem w końcu maja, 10-dniowy projekt turystyki objazdowej w oparciu o moje wcześniejsze eksploracje tych terenów. W sumie około 3000 km drogami Niemiec, Czech, Polski i Słowacji. Wyjazd cieszył się ogromnym zainteresowaniem i koniecznością zamknięcia listy na kilka miesięcy przed datą wyjazdu, kompletując grupę 14 osób. Wrażenia w trakcie, zapewne w dużej mierze za sprawą idealnej pogody, nadspodziewanie pozytywne. Zarówno Sudety, jak i Karpaty dostarczają naprawdę sporo atrakcji, a przy tym przygoda podróżowania w grupie motocyklowej dla wielu uczestników była bezcennym doświadczeniem i przyczynkiem do planowania kolejnych wojaży.
NordKapp surowo motocyklowo w czerwcu
Najdalej wysunięty na północ Europy przylądek, marzenie wielu motocyklistów i nie tylko… Zaplanowałem przebieg trasy i opracowałem program wyprawy motocyklowej prawie rok wcześniej, tj. w połowie 2018 roku. Pamiętam, że przed końcem roku 2018 – jakieś 2 miesiące po opublikowaniu oferty – podejmowaliśmy w naszym teamie decyzję o otwarciu naboru do drugiej grupy wyjazdowej… Chętnych było sporo, wyzwanie ogromne – tym większe, że znaczna część uczestników pierwszej skompletowanej grupy to „starzy znajomi” z poprzednich wyjazdów – niestety w części tej wyzwanie nieco mnie przerosło (o problemach socjologicznych z prowadzeniem grupy, w której większość stanowi zgrana „paczka starych wyg”, o błędnej tezie „zakupu udzielanym rabatem” zwiększonego marginesu tolerancji nabywcy, czy o „sine qua non” niełączenia obowiązków wynikających z wykonywanej pracy z przyjemnościami w relacjach trzeba będzie kiedyś napisać oddzielnie). Pomijając jednak szczegóły i drobiazgi w całokształcie wysiłku oraz jakiś wpływ białych nocy na zmienne samopoczucia, to generalnie wyjazd uznać można za bardzo udany – dobra pogoda, dużo pięknych krajobrazów, przejazd bez przykrych niespodzianek i ze szczęśliwym powrotem w pełnym składzie.
W podsumowaniu: ponad 6000 km drogami Szwecji, Finlandii i Norwegii, nie licząc przepraw promowych: zdobyty w oknie pogodowym Przylądek Północny NordKapp, odwiedziny pomnika polskich żołnierzy w Narwiku, Lofoty w pełnym słońcu, Droga Atlantycka, norweskie Fiordy i Droga Trolli. Wszystko w ciągu 12 dni wyprawy, w grupie łącznej 19 osób (technicznie podzielonej na dwie).
Rumunia w lipcu
Na myśl o projekcie grupowej wycieczki motocyklowej do Rumunii uśmiechałem się sam do siebie. Piękny kierunek, sporo frajdy z jeżdżenia i radości z odwiedzanych miejsc. Cena, którą ustaliliśmy pewnie bardzo atrakcyjna, więc i chętnych było sporo. Skompletowana wcześnie (już w lutym zamknęliśmy całkowicie listę) grupa okazała się bardzo zróżnicowana, tak pod względem motocykli, umiejętności uczestników, jak i przystosowania do spędzania czasu w towarzystwie. Jedna z takich, która zdarza się organizatorowi w nagrodę za zbyt łatwe realizacje, rzec by można. Niemniej wyprawa w podsumowaniu barwna, kolorowa, pełna ekstremalnych emocji, niezapomnianych wspomnień z bajkowym wątkiem czarnej owieczki, chorego wilka i przeganianego stada (o tym też kiedyś w oddzielnym wpisie). Blisko 5000 km, 15 osób, 10 dni we wspólnej podróży i nieustającym procesie team-buildingu. Dużo doświadczenia i wytycznych do liftingu w kolejnym sezonie.
Czeska Szwajcaria w lipcu
Powtórzony fragment wycieczki motocyklowej Sudetami i Karpatami z końca maja tego sezonu. W tym scenariuszu głównie Sudety w części Saskiej i Czeskiej Szwajcarii, ale i ciut więcej – „zygzakiem” od Budziszyna do Przełęczy Puchaczowskiej. Początkujący turyści (pewnie nie tylko) kochają ten fragment. Przy pięknej pogodzie – a taką dysponowaliśmy niemal nieprzerwanie cały sezon – wrażenia są nie do opisania.
5 dni i prawie 2 000 km drogami krajobrazowymi, 15 uszczęśliwionych osób.
Najpiękniejsze przełęcze Alp i Dolomitów w sierpniu
9 dni, 11 uczestników, 4000 km, z czego blisko 3 tys. przepięknych, alpejskich odcinków z Grossglockner i Stelvio w roli trofeów, relaks nad jeziorem Garda.
Uwielbiam góry. Jeżdżę krążownikiem o wadze 420 kg, który w zakrętach pracuje, jak lekki kuter (nie skuter). Ten motocykl jest najbardziej uniwersalnym „turystykiem”, jakim jeździłem – daje radę w każdych warunkach utrzymać pozycję lidera w grupie 😁. Lubię patrzeć na miny uczestników, kiedy po pierwszym, wspólnym wieczorku integracyjnym – wypełnionym autoprezentacjami i wzajemnie udzielanymi sobie radami wprowadzającymi w technikę jazdy w zakrętach (większość uczestników wybierających się w Alpy lekturę „Biblii Pokonywania Zakrętów” ma pewnie za sobą, a niektórzy nawet szkolenie na torze) – wjeżdżamy na kręte i strome drogi…
Motocyklowa Słowenia w sierpniu
Serce Alp Julijskich, jedna z najbardziej ekscytujących dróg i przełęczy – Mangart, Park Narodowy Triglav, jezioro Bled, zamki, jaskinie i sporo więcej. Słowenia zawsze była dla mnie tranzytem – wszystkie drogi do południowych destynacji wiodą tuż obok, albo nawet przez nią, a tymczasem sama Słowenia może być bardzo ciekawą destynacją.
Taką się okazała – idealna na kilka dni. Po raz pierwszy i ostatni jednak przygotowałem projekt pobytu stacjonarnego (w jednym miejscu noclegowym). Ta formuła się nie sprawdza, nawet w przypadku tak niewielkiego obszaru (Słowenia jest 17 razy mniejsza od Polski) – każdego dnia pokonujemy te same odcinki drogi dojazdowej, marnując czas. Nie bez znaczenia jest też sama miejscówka – jej dobór musi być niemal idealny, pozbawiony jakichkolwiek wad, w przeciwnym razie po kilku dniach pobytu zacznie dawać się we znaki swoimi ułomnościami. Poza tym Słowenia okazała się strzałem w dychę. Tutaj będziemy wracać, choć zdecydowanie w naszej ulubionej formule wędrownej. W podsumowaniu sezonu Słowenia to blisko 4 000 km, w 9 dni i 10 uczestnikach – pomijając niedoskonałości miejscówki – bardzo udany czas, z dużą dynamiką i wieloma atrakcjami.
Bezpieczny trip do Strefy Wykluczenia – Czarnobyl w sierpniu
W maju ktoś zadzwonił z pytaniem:
– robicie Czarnobyl?
No i zrobiłem. Prosty program wyjazdu do Strefy – dzień dojazdu, dzień na miejscu i dzień powrotu. Na miejscu w Kijowie oczywiście obsługa przez lokalnego operatora turystycznego, posiadającego licencję do pełnego wjazdu do strefy, pozyskanego przez prywatne relacje. Wszystko poszło gładko, a nawet bardzo gładko. 20 uczestników podzielonych na dwie grupy prowadzone przez dwóch pilotów (w tym ja), 2500 km i 4 dni nieobecności w domu. Wrażenia, wspomnienia… To jest miejsce, do którego każdy powinien pojechać.
Słoneczna Sycylia w październiku
We wrześniu w planie była Korsyka, jednak nie udało nam się skompletować grupy – zabrakło 2 osób, a mój brak czasu spowodowany prywatnymi sprawami raczej nie mobilizował do znalezienia na siłę wyjścia. Niemniej pozwoliło to zoptymalizować program i po tzw. liftingu uzyskać więcej wartości dodanych w cenie, więc w maju 2020 mamy absolutną bombę i już pełną obsadę jednej grupy wyjazdowej.
Sycylia zebrała uczestników 3 miesiące przed datą. Byłem tam już kilka lat wcześniej, w kilka dni zjeżdżając chyba dużo więcej niż w zaplanowanej teraz trasie, ale projekt i program przygotowany pod wyjazd turystyczny wygląda zawsze nieco inaczej – musi uwzględniać różny poziom przygotowania i oczekiwań nieznanych nam uczestników, zakładać ścieżki krytyczne. 13 uczestników, 12 dni w podróży, 3500 km. W formule przewóz motocykli transportem do miejsca rozpoczęcia/zakończenia imprezy w Rzymie, przelot uczestników itp… itd.. Rzeknę – wyzwanie logistyczne, ale i ogromna satysfakcja z przeprowadzonego projektu. Wszystko się udało, pogoda dopisała i wszyscy szczęśliwie do domów wrócili.
PODSUMOWANIE
No cóż, praca pilota nie należy do łatwych, ale daje ogromną satysfakcję. Jeżdżę dalej, rozwijam swoje umiejętności, doskonalę się…
Fajnie się czyta Twoje relacje oraz opisy 🙂
Jeżeli chodzi o Słowenię – 100% racja, my stałą bazę mieliśmy niedaleko Dravograd. I mimo, że sama willa miała świetny standard, a i cenowo rewelacyjnie, to na drodze dojazdowej traciliśmy przynajmniej pół godziny dziennie. Jeśli nie więcej…
I dokładnie tak samo uznałem – kolejnym razem jednak musi to być w formie objazdowej, zwłaszcza biorąc pod uwagę drogi Słowenii i moją niechęć do poruszania się autostradami.
Dziękuję. LwG