„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”

PORTRET-MACIEJ-Z

Podsumowanie sezonu motocyklowego 2019 – obsługa turystyki objazdowej

PORTRET-MACIEJ-ZTo był mój pierwszy tak intensywny sezon motocyklowy – ponad 40 tys. (> 40.000) kilometrów przebiegu na dwóch kołach w niespełna 7 miesięcy, nieco ponad 120 nieznanym mi wcześniej osób poprowadzonych w małych grupach najpiękniejszymi trasami motocyklowymi Europy. Dużo wrażeń, moc tych pozytywnych, ale i szczypta negatywnych, bilans jak w życiu –  sporo sukcesów i kilka porażek.

A co najważniejsze – starszy, mądrzejszy, bogatszy (w doświadczenia jedynie – nie kombinować w stronę zasobności materialnej, bo w tym „biznesie” raczej startujący dorobkiewicze nie znajdą szans na dom, samochód i złoty zegarek).

Turystykę motocyklową uprawiam już od 10 lat, z systematycznie rosnącą intensywnością, co w przełożeniu na język mniej skomplikowany oznacza: z roku na rok więcej kilometrów i więcej ciekawych miejsc. Zaczynałem od 3 tys. km w pierwszym sezonie, zjeżdżając wspólnie z żoną trasy wokół komina i ciut dalej, dochodząc przez kolejne 3-4 lata do średnio 25 tys. km  w sezonie i w czasie tylko wolnym od zawodowej pracy. Zważywszy, że 25 tys. km w sezonie motocyklem to 3 wyjazdy w roku po Europie i trochę wokół komina nie stanowi to jakiegoś nadzwyczajnego osiągnięcia. Rok poprzedzający obecny to nieco ponad 35 tys. km w siodle i już cyfra całkiem nieprzeciętna.

Ten rok był jednak zupełnie inny…

 

Albania w długi weekend majowy

Sezon rozpocząłem nieco wcześniej, jeszcze w początkach kwietnia, korzystając z dobrej pogody i „wjeżdżając” się na krótkich trasach lokalnie. Albania była pierwszym, zaplanowanym motocyklowym wyjazdem turystycznym sezonu, który prowadziłem jako pilot i organizator. Spory stres przed i w trakcie spowodowany głównie świadomością odpowiedzialności, jaka na mnie (zarówno ustawowo, jak mentalnie) spoczęła. Albania, jako tzw. destynacja (miejsce docelowe) nie należy również do łatwych w przeprowadzeniu… Ale o tym może w innym wpisie prywatnie-służbowych zwierzeń.

Ważne, że mimo przygód i awarii motocykla jednego z uczestników w bardzo trudnym terenie i warunkach pogodowych (tą przygodę z całą pewnością kiedyś opiszę, @Sławek był naprawdę dzielny), udało się szczęśliwie i pozytywnie przeprowadzić całą imprezę. Nieco ponad 5300 km dróg różnej jakości, 13 osób, 12 dni w trasie i wspaniałe przeżycia. Wróciłem zmęczony i szczęśliwy, że kolejny wyjazd poprowadzi Michał.

 

Archipelag Wysp Jońskich w maju

Kilka dni po moim powrocie z Albanii wystartowała grupa do Grecji, gdzie celem był objazd trzech najpiękniejszych wysp na Archipelagu Eptanissa – Zakyntos, Kefalonia i Lefkada. W drodze oczywiście kilka punktów turystycznych w Serbii, Macedonii i lądowej części Grecji.

Grupę prowadziła nasza „teamowa” koleżanka i zawodowa pilotka @Monika, a wspierał @Michał. Impreza bardzo udana, trasa blisko 6000 km, nie licząc kilku przepraw promowych,  11 osób, 12 dni w podróży. Dystans nie zasilił mojego konta przebiegu tego sezonu, z czego jestem niezmiernie zadowolony.

 

Osobliwości Sudetów i Karpat w maju

Od zachodu do wschodu, tj. od Budziszyna do Soliny, po obydwu stronach granicy. Przygotowałem, z terminem w końcu maja, 10-dniowy projekt turystyki objazdowej w oparciu o moje wcześniejsze eksploracje tych terenów. W sumie około 3000 km drogami Niemiec, Czech, Polski i Słowacji. Wyjazd cieszył się ogromnym zainteresowaniem i koniecznością zamknięcia listy na kilka miesięcy przed datą wyjazdu, kompletując grupę 14 osób. Wrażenia w trakcie, zapewne w dużej mierze za sprawą idealnej pogody, nadspodziewanie pozytywne. Zarówno Sudety, jak i Karpaty dostarczają naprawdę sporo atrakcji, a przy tym przygoda podróżowania w grupie motocyklowej dla wielu uczestników była bezcennym doświadczeniem i przyczynkiem do planowania kolejnych wojaży.

 

NordKapp surowo motocyklowo w czerwcu

Najdalej wysunięty na północ Europy przylądek, marzenie wielu motocyklistów i nie tylko… Zaplanowałem przebieg trasy i opracowałem program wyprawy motocyklowej prawie rok wcześniej, tj. w połowie 2018 roku. Pamiętam, że przed końcem roku 2018 – jakieś 2 miesiące po opublikowaniu oferty – podejmowaliśmy w naszym teamie decyzję o otwarciu naboru do drugiej grupy wyjazdowej… Chętnych było sporo, wyzwanie ogromne – tym większe, że znaczna część uczestników pierwszej skompletowanej grupy to „starzy znajomi” z poprzednich wyjazdów – niestety w części tej wyzwanie nieco mnie przerosło (o problemach socjologicznych z prowadzeniem grupy, w której większość stanowi zgrana „paczka starych wyg”, o błędnej tezie „zakupu udzielanym rabatem” zwiększonego marginesu tolerancji nabywcy, czy o „sine qua non” niełączenia obowiązków wynikających z wykonywanej pracy z przyjemnościami w relacjach trzeba będzie kiedyś napisać oddzielnie). Pomijając jednak szczegóły i drobiazgi w całokształcie wysiłku oraz jakiś wpływ białych nocy na zmienne samopoczucia, to generalnie wyjazd uznać można za bardzo udany – dobra pogoda, dużo pięknych krajobrazów, przejazd bez przykrych niespodzianek i ze szczęśliwym powrotem w pełnym składzie.

W podsumowaniu: ponad 6000 km drogami Szwecji, Finlandii i Norwegii, nie licząc przepraw promowych: zdobyty w oknie pogodowym Przylądek Północny NordKapp, odwiedziny pomnika polskich żołnierzy w Narwiku, Lofoty w pełnym słońcu, Droga Atlantycka, norweskie Fiordy i Droga Trolli. Wszystko w ciągu 12 dni wyprawy, w grupie łącznej 19 osób (technicznie podzielonej na dwie).

 

Rumunia w lipcu

Na myśl o projekcie grupowej wycieczki motocyklowej do Rumunii uśmiechałem się sam do siebie. Piękny kierunek, sporo frajdy z jeżdżenia i radości z odwiedzanych miejsc. Cena, którą ustaliliśmy pewnie bardzo atrakcyjna, więc i chętnych było sporo. Skompletowana wcześnie (już w lutym zamknęliśmy całkowicie listę) grupa okazała się bardzo zróżnicowana, tak pod względem motocykli, umiejętności uczestników, jak i przystosowania do spędzania czasu w towarzystwie. Jedna z takich, która zdarza się organizatorowi w nagrodę za zbyt łatwe realizacje, rzec by można. Niemniej wyprawa w podsumowaniu barwna, kolorowa, pełna ekstremalnych emocji, niezapomnianych wspomnień z bajkowym wątkiem czarnej owieczki, chorego wilka i przeganianego stada (o tym też kiedyś w oddzielnym wpisie). Blisko 5000 km, 15 osób, 10 dni we wspólnej podróży i nieustającym procesie team-buildingu. Dużo doświadczenia i wytycznych do liftingu w kolejnym sezonie.

 

Czeska Szwajcaria w lipcu

Powtórzony fragment wycieczki motocyklowej Sudetami i Karpatami z końca maja tego sezonu. W tym scenariuszu głównie Sudety w części Saskiej i Czeskiej Szwajcarii, ale i ciut więcej – „zygzakiem” od Budziszyna do Przełęczy Puchaczowskiej. Początkujący turyści (pewnie nie tylko) kochają ten fragment. Przy pięknej pogodzie – a taką dysponowaliśmy niemal nieprzerwanie cały sezon – wrażenia są nie do opisania.

5 dni i prawie 2 000 km drogami krajobrazowymi, 15 uszczęśliwionych osób.

 

Najpiękniejsze przełęcze Alp i Dolomitów w sierpniu

9 dni, 11 uczestników, 4000 km, z czego blisko 3 tys. przepięknych, alpejskich odcinków z Grossglockner i Stelvio w roli trofeów, relaks nad jeziorem Garda.

Uwielbiam góry. Jeżdżę krążownikiem o wadze 420 kg, który w zakrętach pracuje, jak lekki kuter (nie skuter). Ten motocykl jest najbardziej uniwersalnym „turystykiem”, jakim jeździłem – daje radę w każdych warunkach utrzymać pozycję lidera w grupie 😁. Lubię patrzeć na miny uczestników, kiedy po pierwszym, wspólnym wieczorku integracyjnym – wypełnionym autoprezentacjami i wzajemnie udzielanymi sobie radami wprowadzającymi w technikę jazdy w zakrętach (większość uczestników wybierających się w Alpy lekturę „Biblii Pokonywania Zakrętów” ma pewnie za sobą, a niektórzy nawet szkolenie na torze) – wjeżdżamy na kręte i strome drogi…

 

Motocyklowa Słowenia w sierpniu

Serce Alp Julijskich, jedna z najbardziej ekscytujących dróg i przełęczy – Mangart, Park Narodowy Triglav, jezioro Bled, zamki, jaskinie i sporo więcej. Słowenia zawsze była dla mnie tranzytem – wszystkie drogi do południowych destynacji wiodą tuż obok, albo nawet przez nią, a tymczasem sama Słowenia może być bardzo ciekawą destynacją.

Taką się okazała – idealna na kilka dni. Po raz pierwszy i ostatni jednak przygotowałem projekt pobytu stacjonarnego (w jednym miejscu noclegowym). Ta formuła się nie sprawdza, nawet w przypadku tak niewielkiego obszaru (Słowenia jest 17 razy mniejsza od Polski) – każdego dnia pokonujemy te same odcinki drogi dojazdowej, marnując czas. Nie bez znaczenia jest też sama miejscówka – jej dobór musi być niemal idealny, pozbawiony jakichkolwiek wad, w przeciwnym razie po kilku dniach pobytu zacznie dawać się we znaki swoimi ułomnościami. Poza tym Słowenia okazała się strzałem w dychę. Tutaj będziemy wracać, choć zdecydowanie w naszej ulubionej formule wędrownej. W podsumowaniu sezonu Słowenia to blisko 4 000 km, w 9 dni i 10 uczestnikach – pomijając niedoskonałości miejscówki – bardzo udany czas, z dużą dynamiką i wieloma atrakcjami.

 

Bezpieczny trip do Strefy Wykluczenia – Czarnobyl w sierpniu

W maju ktoś zadzwonił z pytaniem:

– robicie Czarnobyl?

No i zrobiłem. Prosty program wyjazdu do Strefy – dzień dojazdu, dzień na miejscu i dzień powrotu. Na miejscu w Kijowie oczywiście obsługa przez lokalnego operatora turystycznego, posiadającego licencję do pełnego wjazdu do strefy, pozyskanego przez prywatne relacje. Wszystko poszło gładko, a nawet bardzo gładko. 20 uczestników podzielonych na dwie grupy prowadzone przez dwóch pilotów (w tym ja), 2500 km i 4 dni nieobecności w domu. Wrażenia, wspomnienia… To jest miejsce, do którego każdy powinien pojechać.

 

Słoneczna Sycylia w październiku

We wrześniu w planie była Korsyka, jednak nie udało nam się skompletować grupy – zabrakło 2 osób, a mój brak czasu spowodowany prywatnymi sprawami raczej nie mobilizował do znalezienia na siłę wyjścia. Niemniej pozwoliło to zoptymalizować program i po tzw. liftingu uzyskać więcej wartości dodanych w cenie, więc w maju 2020 mamy absolutną bombę i już pełną obsadę jednej grupy wyjazdowej.

Sycylia zebrała uczestników 3 miesiące przed datą. Byłem tam już kilka lat wcześniej, w kilka dni zjeżdżając chyba dużo więcej niż w zaplanowanej teraz trasie, ale projekt i program przygotowany pod wyjazd turystyczny wygląda zawsze nieco inaczej – musi uwzględniać różny poziom przygotowania i oczekiwań nieznanych nam uczestników, zakładać ścieżki krytyczne.  13 uczestników, 12 dni w podróży, 3500 km. W formule przewóz motocykli transportem do miejsca rozpoczęcia/zakończenia imprezy w Rzymie, przelot uczestników itp… itd.. Rzeknę – wyzwanie logistyczne, ale i ogromna satysfakcja z przeprowadzonego projektu. Wszystko się udało, pogoda dopisała i wszyscy szczęśliwie do domów wrócili.

 

PODSUMOWANIE

No cóż, praca pilota nie należy do łatwych, ale daje ogromną satysfakcję. Jeżdżę dalej, rozwijam swoje umiejętności, doskonalę się…

2 thoughts on "Podsumowanie sezonu motocyklowego 2019 – obsługa turystyki objazdowej"

  1. Nomad_FH pisze:

    Fajnie się czyta Twoje relacje oraz opisy 🙂
    Jeżeli chodzi o Słowenię – 100% racja, my stałą bazę mieliśmy niedaleko Dravograd. I mimo, że sama willa miała świetny standard, a i cenowo rewelacyjnie, to na drodze dojazdowej traciliśmy przynajmniej pół godziny dziennie. Jeśli nie więcej…
    I dokładnie tak samo uznałem – kolejnym razem jednak musi to być w formie objazdowej, zwłaszcza biorąc pod uwagę drogi Słowenii i moją niechęć do poruszania się autostradami.

    1. Maciej pisze:

      Dziękuję. LwG

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Strona używa plików cookies w celu łatwiejszego funkcjonowania. Przebywając na stronie wyrażasz zgodę na ich używanie.