„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”

Czeska i Saksońska Szwajcaria w 4 dni, cz. 2

(…)

Brama Pravčicka

Brama Pravčicka to największy, naturalny, skalny most w Europie. Jest symbolem Parku Narodowego Czeska Szwajcaria.

Rozpiętość łuku bramy u podstawy wynosi 26,5 m, wysokość otworu 16 m, najmniejsza szerokość mostu 8 m, minimalna grubość mostu 2,5 m. Górna powierzchnia stropowej płyty bramy leży na wysokości 21 m. od jej podstawy.

Okazałość bramy można podziwiać zarówno z okolicznych tarasów widokowych, jak i bezpośrednio spod jej łuku. Aby uchronić ten pomnik przyrody przed ogromnym naporem turystów wstęp na łuk bramy został zamknięty. Przy bramie znajduje się letni pałacyk Sokole Gniazdo (Sokoli hnizdo) – obecnie restauracja ozdobiona oryginalnymi malowidłami.

Bramę Pravčicką mijamy około południa, zatrzymując się na jednym z tarasów widokowych usytułowanych przy jednym z hoteli Jest pięknie, jak w opisach studiowanych przed wyprawą. Z miejsca, w którym się zatrzymujemy nie daje się zrobić zdjęć Bramy, dlatego niektórzy podążyli spacerkiem na zwiedzanie okolicy i polowanie na piękne widoki, ja z pozostałymi zostaję na tarasie. Robimy fotki, siadamy przy kawie i majstrujemy przy planie na dziś – mamy ochotę na odwiedzenie Drezna, więc dokonujemy koniecznych poprawek.

 

W planie pierwotnym nie było Drezna, zdecydowaliśmy jednak większością, że warto wjechać do miasta będąc tak blisko niego.

Drezno…

Drezno jest stolicą kraju związkowego Saksonia, licząc nieco ponad 1mln mieszkańców. Pełni rolę gospodarczego i kulturalnego centrum Saksonii. Stanowi duży węzeł komunikacyjny z międzynarodowym lotniskiem, z ośrodkami przemysłu maszynowego, produkcji klisz fotograficznych, przemysłu chemicznego i farmaceutycznego. Miasto jest ośrodkiem turystycznym, zwanym „miastem baroku” lub „Florencją Północy”, znajduje się tu wiele zabytków i muzeów, słynna jest Galeria Obrazów Starych Mistrzów (Gemäldegalerie Alte Meister). Znajduje się tu również fabryka samochodów Volkswagen.

Miasto ma swój epizod w historii Polski. W 1697 królem Polski został August II Mocny. Drezno stało się królewsko-polskim miastem rezydencjonalnym oraz jedną z dwóch (obok Warszawy) stolic unijnego państwa polsko-saskiego (pozostało nim aż do roku 1763). Za panowania Augusta II Mocnego, miastu nadano znaczenie kulturowe utrzymujące się do dzisiaj.

Jedziemy do centrum Drezna zobaczyć słynną Galerię Obrazów Starych Mistrzów, na więcej raczej nie będzie czasu. Tak to już jest, że limit czasowy i (obrany jako główny) cel wypraw turystycznych narzucają ograniczenia. Świat jest pełen pięknych miejsc, ale trudno je wszystkie zobaczyć w cztery dni, dlatego pozwalamy sobie jedynie na tą małą zmianę planów mieszczącą się w przyjętych ramach wyprawy. Znajdujemy miejsce w zatłoczonym mieście całkiem niedaleko Galerii, niestety nie jesteśmy pewni, czy motocykle mają jakąś ulgę – nie znajdujemy podpowiedzi w Google, nie wynika to z informacji na parkomatach, ani tym bardziej z wywiadu robionego bezpośrednio w środowisku przechodniów (choć z tym źródłem informacji lokalnej jest paradoksalnie najtrudniej).

 

Na wszelki wypadek wykupujemy bilety parkingowe, jak za samochody i idziemy do Galerii.

Jestem pod wrażeniem tego co widzę.

O Galerii Obrazów Starych Mistrzów,,,

Galeria Obrazów Starych Mistrzów w Dreźnie (niem. Gemäldegalerie Alte Meister), muzeum Państwowych Zbiorów Sztuki w Dreźnie, jedna z największych kolekcji malarstwa europejskiego na świecie.

Powstanie Galerii datuje się na rok 1560, kiedy książę elekcyjny Saksonii, August, założył skarbiec. Był on pasjonatem historycznych militariów, a także zgromadził liczne zbiory malarstwa renesansowego, głównie niemieckiego. Na tej bazie zaczęła powstawać kolekcja, która stała się jedną z ważniejszych w dziejach muzealnictwa.

Przełomowym okresem w historii muzeum były czasy panowania elektorów saskich i królów Polski – Augusta II i Augusta III z dynastii Wettynów, którzy dokonali zakupów licznych dzieł rzeźbiarstwa, malarstwa i rzemiosła artystycznego, a także sprowadzili obrazy z galerii cesarskiej w Pradze oraz obrazy z galerii Dux. Do muzeum sprowadzono również dzieła sztuki (m.in. obrazy Holbeinów, Tycjana, Rubensa) ze zbiorów Francesco III d’Este – księcia Modeny. W latach 1847-1857 architekt Gottfried Semper wzniósł monumentalny budynek, będący od tamtego czasu integralną częścią Zwingeru. Z przeznaczeniem na nową siedzibę Galerii urządzono w nim po wojnie również Galerię Obrazów Nowych. W czasie ostatniej wojny gmach uległ poważnemu zniszczeniu, zbiory zostały ewakuowane, ogromna część z nich została wywieziona (m.in. do ZSRR). Po odbudowie gmachu, przywróceniu i rewindykacji wywiezionych dzieł, Galerię udostępniono zwiedzającym.

Jesteśmy w środku wielkiej historii. Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć.

 

 

Powrót do Intercamp Mosquito i przygoda…

Czas w drogę. Drezno opuszczamy ok. 16.30, mamy ok. 2 godzin do Intercamp Mosquito. Zjemy coś po drodze. W miasteczku Mikulášovice, Czechy na trasie wyznaczonej planowaną wyprawą zatrzymujemy się na małym, wybrukowanym parkingu (przypominający ryneczek) obok dyskontu spożywczego. Wygląda uroczo, parkując mija nas grupa motocyklistów na cruiserach z Polski. Na ryneczku kręcą się przechodnie, na ławkach dzieciaki. Zdejmuję kurtkę do kufra, kask w rękę i całkiem niezwyczajowo zabieram z sobą (przyznaję, że nie mam dobrego zwyczaju zabierać ze sobą kasku, bowiem albo mieści się w kufrze tylnym Goldwinga, albo daje się przypiąć do specjalnie przeznaczonych do tego celu uchwytów pod kufrem). Nie demontuję też akcesoriów na kierownicy, zamontowanych przy pomocy solidnych uchwytów RamMounts (zawieszonego etui telefonu na lewym oraz kamery GoPro na prawym). Pozostali chyba podobnie, z wyjątkiem Henia, który jak zwykle demontuje wszystkie akcesoria, zamyka blokadę, zakłada dwa alarmy i zabiera wszystko, co nie mieści się w kufrach ze sobą.

Obok, tuż za rogiem budynku jest knajpka Penzion & Restaurace U Vladařů, z super jedzeniem i… Kofolą.

 

Jedzenie niedrogie, smaczne, obsługa miła. Nic tylko polecać, ale… wracamy weseli po ok. godzinie sielanki, a na moim Goldwingu już z odległości widzę braki…

Akcesoria zniknęły wraz z kamerką i 2-dniowymi nagraniami, a co najtrudniejsze do zaakceptowania – ktoś użył narzędzi do ich odkręcania, luzując przy okazji dźwignie hamulca i sprzęgła. Dla motocyklisty to akt gwałtu na czymś nietykalnym. To wszystko w biały dzień, na otwartym terenie, w miejscu publicznym. Niebywałe!

Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przytrafiło. Świat legł w gruzach, rzecz można, a zaufanie do ludzi w mgnienia oku spadło do poziomu niebywale niskiego. Na to wszystko morały Heńka, który już dzień wcześniej zauważył u mnie zbyt wysoki poziom zaufania, czy też może pewności siebie w odniesieniu do tego typu zdarzeń. Twierdzenie, że skoro nie ruszam co nie moje, to nikt nie ruszy co nie jego zostało obalone i trwale pogrzebane. Paradoksalnie Henryk zaimponował swoją roztropnością i ostrożnością. Facet chyba dużo przeżył, zaczynam go lubić.

Po uporządkowaniu sytuacji, dokręceniu luźnych mocowań jedziemy do kempingu. Zbliża się wieczór. W planie mamy dzisiaj biesiadowanie, głęboki reset połączony z zakończeniem oficjalnym wypadu do Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii.

Plan na jutro nie istnieje, sobota upływnie więc pod znakiem działań spontanicznych, relaksu i niezorganizowanego czasu, co nie bardzo mi pasuje. Dla mnie to już koniec, zwłaszcza, że w domu czeka żona i być może niedzielę spędzimy razem kręcąc się wokoło komina. Dołącza Henryk, który najwidoczniej też nie przepada za częścią niezorganizowaną.

Powrót do domu…

Wstajemy oboje rano, pakujemy się, żegnamy ekipę i we dwójkę wracamy wspólnie. Chętnie kiedyś tutaj wrócę zaliczając miejsca, których nie ujął plan.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Strona używa plików cookies w celu łatwiejszego funkcjonowania. Przebywając na stronie wyrażasz zgodę na ich używanie.