„Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”

ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY

Albania oczami motocyklisty – wrześniowo i (nie) hardcorowo… part 3!

Dla przypomnienia – nasz projekt to około 5 000 km rozłożonych w czasie 11 dni, z czego 5 dni i prawie 1/3 trasy w Albanii, pozostałe poza na tzw. dojeździe i powrocie. Czas więc na Albanię.

Program dnia:

  • 8:30 – opuszczamy Guest House Tara Canyon
  • 11:00 – 12:00 – zatrzymujemy się na obiad tuż przed granicą z Albanią w miejscu LakeViews
  • 13:00 – wjeżdżamy na SH20, później SH21 prosto do Theth (ostatni odcinek tylko dla motocykli enduro i dla chętnych)
  • 19:00 – dobijamy do końca SH25, gdzie Villa Franceze w miejscowości Koman ugości nas kolacją i noclegiem

 

DZIEŃ 4

CZARNOGORA-TARA-GUEST-HOUSEZamówiłem na dziś śniadanie na miejscu, przygotowane przez właścicielkę willi, w której spędziliśmy dwie ostatnie noce. Była taka możliwość, w nie najniższej cenie, ale nie ma co żałować – ciepło, smacznie i wystarczająco obficie. Rozliczenie w całości gotówkowe troszkę komplikuje mi założenia planu i rozbije kasę, ale cóż – nie wszystko daje się przewidzieć z góry.  W drodze uzupełnię niedobory sakiewki. Ekipa wygląda na wypoczętą i podekscytowaną, to przecież dziś wjedziemy do Albanii i zaczynamy tą część najważniejszą wyprawy.

CZARNOGORA-TARA-GUEST-HOUSEPrzy śniadaniu nagrywamy jeszcze krótkiego klipa z życzeniami dla kolegi motocyklisty, który w Polsce obchodzi urodziny i wysyłam taką formę, korzystając z dostępnego internetu. Motocykle spakowane jeszcze przed śniadaniem, ruszamy sprawnie.

 

Pogoda piękna, nastroje super, widoki będą wspaniałe, więc i dzień powinien się zakończyć udany. Przed nami drogi wschodniej Czarnogóry od Żbijak przez Mojkovac, Berane, Andrijevica do Nadgradu nad jeziorem Plavsko, gdzie mam zaplanowany postój w porze obiadowej. Stamtąd kilkanaście kilometrów do granicy i przejazd SH20.

CZARNOGORA-LAKEVIEW-RESTAURACJADo miejsca postoju dojeżdżamy około godziny 11:30. Jesteśmy troszeczkę spóźnieni wg planu, jednak w czasie wypraw motocyklowych poszczególne punkty planu w readbook są orientacyjnymi i pozwalają mi ocenić sytuację w ciągu dnia. Nie jest możliwe sztywne trzymanie się rozkładu jazdy, jak na kolei (ech tak kolej…!).

W miejscu oznaczonym na mapie LakeViews znajduje się restauracja z pokojami gościnnymi, coś na podobieństwo motelu. Wjazd z boku pod taras widokowy, gdzie znajdują się również wejścia do pomieszczeń technicznych, w tym kuchni. CZARNOGORA-LAKEVIEW-RESTAURACJAZachodzę, a tam gospodarz krzątający się przy piekarnikach i starsza pani „babcia”. Tym większe zdziwienie moje, gdy tylko babcia odpowiada mi na zapytanie w języku angielskim. Mam ograniczony budżet i proszę o zaproponowanie posiłku dla grupy. Babcia jest przesympatyczna i bardzo gościnna… taka prawdziwa babcia. Jest niedrogo, trochę tłusto, ale smacznie.

 

SH20…

CZARNOGORA-ALBANIA-GRANICA-SH20Wjeżdżamy do Albanii. Na granicy czas się cofa… – w budce pogranicznicy szanujący bardzo swoją pracę, więc kolejno dokumenty, powolutku, dokładnie, norma to pewnie 5 minut na jednostkę i nie powinna być skracana. W tym czasie z naprzeciwka Czech samotnie wjeżdża, a w zasadzie stoi wyczekując upływ swojej jednostki czasowej.

 

CZARNOGORA-ALBANIA-GRANICA-SH20Zagadujemy i dowiadujemy się, że wraca po nieudanej wyprawie na 2 motocykle, w czasie której kolego wraca lawetą. Kolejny motoprzejezdny opowiada, że robi poprawkę przejazdu SH20, bowiem pierwsze podejście zakończone zniszczeniem opony… Hmmm, grupa mi się nakręca. Myślę sobie „oby tylko nie padało” i zastanawiam się na ile dla Eryki przejazd przez Albanię będzie wyzwaniem. Okaże się po SH20.

CZARNOGORA-ALBANIA-GRANICA-SH20

 

W końcu pokonujemy dwa szlabany i w komplecie ruszamy. Około 1,5 km, może nieco więcej tuż za granicą droga nie ma asfaltu… jama na jamie pogania jamę – trzeba uważać, żeby nie uszkodzić motocykla. Posuwamy się wolno, acz bez problemów pokonując odcinek.

ALBANIA-SH20-BASHKIMIDalej asfalt i zaczynają się widoki. To jest to po co przyjechaliśmy. Wczoraj ustaliliśmy, że Eryka jedzie za mną i pomagamy jej sparowanymi interkomami. Po pierwszych kilometrach i zaliczonych kilku – raczej łatwych – zakrętach, obraz z lusterek wzmocniony komunikacją głosową utwierdza mnie w przekonaniu, że to będzie jedna z najtrudniejszych wycieczek motocyklowych, jakie prowadzę…

Przed nami najpiękniejszy, ale i najtrudniejszy odcinek SH20 – kilka agrafek w górę pomiędzy Grabom, a Rrapsh. Nie jest dobrze – w interkomie słyszę co jakiś czas „nie dam rady…”, „chyba powinnam zawrócić…”, „chłopacy będą mieli mnie dosyć…”, „nie wiedziałam na co się porywam…” a w zakrętach prawie krzyk „zaraz położę, co mam teraz zrobić?!”, „mów mi co robić…”, „pomocy!…”. Nie były to bynajmniej żarty. Eryka na jednym z pierwszych zjazdów w dół z agrafką zatrzymała motocykl w zakręcie i nie była w stanie ruszyć ze strachu, pomógł Dawid. Podobna sytuacja przytrafia nam się na najtrudniejszym odcinku w górę na jednym z 180 stopni w prawo, gdzie ponownie zatrzymała w miejscu bez pomysłu na ruszenie.

ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWYJestem pełen obaw o dalszą drogę. „Ona może ma rację” – myślę, zastanawiając się co zrobić w kontekście możliwości. Wiem już, że nie ma opcji na plecaka – nie zgodzi się. Mój umysł doświadczonego „w bojach” project managera zaczyna pracować intensywnie – jak zawsze w trudnych sytuacjach – analizując wszystkie opcje,  potencjalne możliwości, ważąc korzyści i straty, eliminując rozwiązania, kolejno od najmniej korzystnego do jedynie słusznego. W końcu znajduję to rozwiązanie – jazdę po Albanii zamienię w pięciodniowe szkolenie w terenie! Cel jest – podnieść umiejętności i dojechać bezpiecznie. Potrzebny zatem tylko szybki program, którego polowe opracowanie będzie pozbawione szczegółów, ale musi mieć jakieś kamienie milowe. Zatem oby do wieczora… A tymczasem jeszcze sporo przed nami, trzeba zadbać o pozytywne nastawienie i przede wszystkim motywacje, bo czuć, że dziewczyna osiąga emocjonalny punkt kulminacyjny. Dojeżdżamy do tarasu widokowego „Rrapsh Serpentine”, tutaj zatrzymujemy się na kilka fotek z najpiękniejszą panoramą w kadrach i zobaczymy, jak Grupa radzi sobie z emocjami.

 

ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
ALBANIA-SH20-TARAS-WIDOKOWY
IMG_7078
IMG_7112
IMG_7111
IMG_7110
IMG_7106
IMG_7104
IMG_7103
_DSC0085
_DSC0084
_DSC0083
_DSC0082
_DSC0081
_DSC0080
_DSC0079
_DSC0078
_DSC0077
_DSC0076
_DSC0075
_DSC0074
_DSC0073
_DSC0071
_DSC0069
_DSC0068
_DSC0066
_DSC0065
_DSC0063
_DSC0062
_DSC0086
previous arrow
next arrow

 

W Grupie nie czuć nerwowości, nie widać również zniecierpliwienia. Wręcz przeciwnie – uśmiechy, żarty… super! Jedynie na twarzy Eryki widać zmęczenie, jakby fizycznie wnosiła swoje moto drogą na górę. Jest zestresowana, ale wokół całe stado pocieszycieli 😉, dziewczyna nie może się poddać w takim otoczeniu. Zastanawiam się jak przejąć funkcję głównego doradcy i prowadzącego. Z prowadzenia chóralnego nic dobrego nie wyjdzie. No nic… stary dobry coaching i mentoring tutaj też się sprawdzi 😀, trzeba nad tym popracować. Ruszamy.

 

SH21 i Zakręt Eryki…

ALBANIA-SH21Minęła 15:00, do Bajzë mamy około 25 km, tam zjedziemy z E762 w lewo i małym skrótem, ciasnymi uliczkami dojedziemy do SH21. Większa część trasy wiedzie przepięknymi krajobrazami, zatykającymi dech w piersi. Na SH21 wjeżdżamy około 16:30. Sama SH21 jest wąską, drugorzędną drogą, która wiedzie wśród wznoszących się ku górze krajobrazów, wśród pojedynczo rozrzuconych wzdłuż pojedynczych domostw.

ALBANIA-SH21W jej końcówce zaliczymy klika agrafek (już się boję po dzisiejszej próbce na SH20), a ostatnie kilkanaście kilometrów tylko dla motocykli enduro, do Theth bowiem asfaltu brak. Tam pewnie pojadą tylko ci, którzy mają odpowiednie motocykle i chęci.

W czasie ponad półtoragodzinnej jazdy sporo rozmawiamy. Omawiamy problemy i widoczne błędy, koledzy udzielają sporo rad. Przysłuchuję się, staram się nie wymądrzać i nie brać udziału w dyskusjach. Nie ze wszystkimi podpowiedziami się zgadzam, zwłaszcza tymi dotyczącymi techniki pokonywania ciasnego zakrętu przy dużym nachyleniu nawierzchni na najniższym biegu.

ALBANIA-SH21Jeżdżę ciężkim motocyklem i nie radzę nigdy nikomu redukowania biegów w ciasnym zakręcie „pod górkę” do 1, chyba że jedzie rowerem 😉. To grozi zakłóceniem płynności jazdy, spowodowaną np. szarpnięciem napędu i kończy się często podparciem, a takie przy dużym nachyleniu musi kończyć się położeniem. Jestem zdecydowanym zwolennikiem płynnego pokonywania takich zakrętów na biegu 2 z odpowiednią prędkością pozwalającą położyć maszynę ciasno na boku i płynnie ją wyprostować przy wyjściu z zakrętu. Rozmawiamy o tym paradoksalnie na niedługo przez pewnym zakrętem na SH21, którego nazwaliśmy komisyjnie Zakrętem Eryki. W sławetnym zakręcie Eryka nie podąża moim śladem, jak sugeruję wielokrotnie,  a wybierając prawy skręt 180 stopni zbyt blisko prawej strony wpada w panikę, popełnia szereg błędów łącznie z redukowaniem biegu i wynosi motocykl „na kwadratowo” pod ścianę na zewnętrznej, wbijając się w nią ślizgiem. W zakręcie krzyk, wołanie o pomoc i niecenzuralne słowa… Zatrzymuję maszynę nieco wyżej na prostej. Schodzę w dół, gdzie większość zatrzymała się w zakręcie, albo tuż przed nim. Eryka rozpłakana w towarzystwie Arka, Wojtka i nadchodzących pozostałych szacuje straty. Nic poważnego się nie stało, ale blokada psychiczna jest prawie pewna.

Nie rozczulam się nad sytuacją, co mogłoby tylko pogorszyć. Szybko ustalam podział na dwie grupy – większość chce jechać do Theth więc dowodzenie przejmie Tomasz, natomiast ja, Wojtek, Arek i Eryka robimy krótką przerwę i wracamy w dół, kontynuując plan na dziś. Musimy dojechać do miejscówki w Koman, nad brzegiem jeziora.

Dziewczyna trzęsie się zapewne jak galareta w środku. Na zewnątrz stara się trzymać fason, ale zdaję sobie sprawę, że łatwo nie jest. Po jakiś 30 minutach przerywamy „piknik”, muszę warknąć, żeby wzięła się w garść (Eryka wybacz, czasami to przedostatni argument na ruszenie przygwożdżonego morale… dobrze, że nie musiałem skorzystać z ostatniego/ostatecznego😜)… Ruszamy w dół. Zagaduję różnymi tematami, żeby odwrócić uwagę od zdarzenia i chyba się udaje – w każdym razie jedziemy. Zakręt od dziś nosić będzie nazwę Zakrętu Eryki…

SH25 po zachodzie słońca…

Mamy spore opóźnienia. Przed nami około 70km do Vau i Dejës, przez Szkodra. W Vau i Dejës wjedziemy na SH25 – krętą, dziurawą, nieprzyjazną, jedyną do Koman o długości około 30km.

Wjazd na SH25 rozpoczynamy około godziny 19:00, słońce już zachodzi. Zaczynam się troszkę stresować. Myślę, że grupa do Theth jest za nami jakieś 2 godziny, a to oznacza, że będą ten odcinek pokonywać w całkowitych ciemnościach. Staram się nie dzielić swoimi niepokojami, raczej bagatelizować. Droga jest fatalna. Miejscami, jeśli kiedyś asfalt był, to musiało to być bardzo dawno. W jednym miejscu znak, który doprowadza mnie prawie do łez: A-15 „ślizga jezdnia”… pomyślałem sobie „k…a, jak jezdnia” i rozpłakałem ze śmiechu.

Ostatnie kilometry pokonujemy w ciemnościach, choć przy moich 4* H7 w reflektorach przede mną wszystko, jak w dzień. Za mną Eryka, Wojtek, zamyka Arek. Jedziemy wolniutko, koncentrując się na pokonywaniu kolejnych jam. Co kilka minut słyszę pytanie „ile jeszcze…?” i każdy kilometr z trudem znika z displaya nawigacji.

Wreszcie jest! Punkt końcowy. Trzeba zjechać z drogi w lewo, zajechać do ogrodzonej posesji Villa Franceze. Nasze szczęście nie ma granic.

 

Villa Franceze, SH25, Koman, Albania…

Miejsce z nazwy kojarzy się z czymś luksusowym pewnie. Nic bardziej mylnego! To budynek przypominający szkołę, bursę, lub może dawny dworek w stylu modernistycznym. Jest podobno własnością rodzinną. Gospodarze uprawiają jeszcze ogrodnictwo. Tego wszystkiego dowiaduję się na kilka miesięcy prze wyjazdem od Amazony – córki. Poznaliśmy się na Facebook’u, kiedy próbowałem nawiązać kontakt z obiektem i dowiedzieć się czegoś więcej. Odpisywała mi jako obiekt początkowo, później przerzuciła do profilu prywatnego i tak nawiązaliśmy znajomość. Amazona mieszka od kilku lat we Włoszech i pomaga rodzicom (gospodarzom) w kontakcie z klientami. W zasadzie jest jedynym łącznikiem, który umożliwia załatwienie czegokolwiek – gospodarze rozmawiają wyłącznie w j. albańskim.

W okolicy jeziora Koman, gdzie najlepiej zorganizować nocleg (każdego dnia rano o godz. 9:00 odpływa prom) to jedna z dwóch miejscówek i jedyna tak „luksusowa” – w obiekcie mamy pokoje 2-osobowe z czystą pościelą, wspólne łazienki, świetlice i możliwość zamówienia posiłków, tak śniadania, jak i kolacji, a wszystko w przyzwoitych cenach.

ALBANIA-STOL-KOLACJAZajeżdżamy późno, a gorąca kolacja czeka za nami. Albańskie jedzenie jest strasznie tłuste i kolejnym razem muszę poprosić Amazonę o coś lżejszego. Na stole bowiem ociekające łojem grilowane żebra, coś w rodzaju bigosu, a może leczo, sery, chleb, piwo i wino. Najeść można się do syta i jest „swojsko”. Gospodarze serdeczni. Godzinę później dojeżdżają pozostali. Dla nich również kolacja ciepła. Nie biesiadujemy długo. Dzień był mega męczący. Idziemy spać…

 

POLECANE:

  • motel/restauracja LakeViews, Plav, Czarnogóra (GPS: 42.605845, 19.930369), idealne miejsce do postoju przed wjazdem do Albanii i na SH20, smaczne i niedrogie jedzenie
  • Villa Franceze w miejscowości Koman nad jeziorem w Albanii (GPS: 42.092988, 19.813703), miejsce w rodzaju hotelu robotniczego, obsługiwane przez Albańczyków nie rozmawiających ani słowem w innym języku, kontakt pośredni we Włoszech (córka gospodarzy mieszkająca we Włoszech, kontakt Amazona Hajdaraj +39 3281070139)

 

 

  • MAPA-ALBANIA-2018-CALOSC

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Strona używa plików cookies w celu łatwiejszego funkcjonowania. Przebywając na stronie wyrażasz zgodę na ich używanie.